III Tour de Silesia - Ultramaraton Kolarski Godów, dystans Mini 330km (przewyższenie 4700m) - 18-19.05.2019
Dodane przez pit dnia 21 maja 2019 10:18:00
Trzecia edycja ultramaratonu szosowego przeprowadzanego w formie jazdy NON-STOP tym razem na trzech dystansach: Klasyk 510km (przewyższenie 7100m), Mini 330km (przewyższenie 4700m) i towarzyszący maraton Familijny 100km (przewyższenie 790m). W tym roku dystanse Klasyk i Mini były krótsze w stosunku do roku zeszłego, ale za to nastromienia były większe. Start dystansów ultra: tj.Klasyka i Mini następował w sobotę, a maraton Familijny przeprowadzony został w niedzielę.

Dla przypomnienia: wydarzenie to zainicjowane i zorganizowane zostało dwa lata temu przez trzech kolegów - kolarzy amatorów: Pawła Pieczkę, Sebastiana Dusika i Krystiana Juraszka jako uzupełnienie i niejako alternatywa do odbywającego się od kilku lat Śląskiego Maratonu Rowerowego.
Tour de Silesia organizowany jest przy współudziale innych sponsorów i podmiotów - w tym roku m.in. przez Miasto Rybnik, Gminę Godów i firmę BikeSystem z Rybnika i innych.

Podobnie jak w zeszłym roku tak i w tym trasa dystansów wiodła głównie przez Czechy, ale symbolicznie Słowacja tym razem też została zaliczona.
Trasy ultramaratonu standardowo nie oznaczone (zostały jedynie udostępnione mapy z zaznaczoną obowiązkową trasą przejazdu w postaci tracku GPS).
Na pokonanie obu dystansów ustanowione zostały limity czasowe: dla Klasyka 36 godzin, a dla Mini 24 godziny.

Tym razem areną zawodów była przede wszystkim mekka czeskich kolarzy mianowicie: Łysa Hora (Lysá Hora (1323mnpm) z kilkoma innymi - też niczego sobie i równie stromymi podjazdami. Na deser (175km) pozostawiona została przełęcz Pustevny (1010mnpm) z fajnymi serpentynami.

Trasy Mini i Klasyka były identyczne, aż do Świerklan czyli przez 310km, gdzie następowało rozdzielenie tras: trasa krótka kierowała się na południe w kierunku mety w Godowie, a w Klasyku do zaliczenia było jeszcze 200km i polskie Beskidy.
Podjazdy bardzo długie i niekiedy bardzo strome - zjazdy bajeczne i oczywiście bardzo widokowe.

Start zawodników następował w grupach 6-10 osobowych, w odstępach 5-minutowych. Najpierw od godz.7:30 startowali zawodnicy z dystansu Klasycznego, a później od godz.9 uczestnicy dystansu Mini. Na samym końcu każdego z nich zwyczajowo startowały tzw."Grupy Śmierci" tj. najlepsi zawodnicy z danego dystansu - lecz nie wiedzieć czemu ja też znalazłem się w tej grupie na dystansie Mini .

Ze względów organizacyjnych impreza została zorganizowana w formie rajdu i wszyscy zobowiązani byli jechać "po śladzie". Każdy zawodnik zaopatrzony został także w nadajnik GPS mający na celu kontrolę i monitoring jej uczestników.

Co do pogody to w sobotę od rana słonecznie, ciepło i zarazem wietrznie - jak dla mnie pogoda wymarzona. Temperatura dochodziła do ok.20°C. Potem w zależności od dystansu zawodnicy załapali się (lub nie?) na deszcz. Mnie deszcz dosięgnął już za Słowacją i przed podjazdem pod przełęcz Pustevne. Noc jasna i subiektywnie ciepła ok.8-10°C, księżyc w pełni do tego nad ranem lokalne mgły i zamglenia. W niedzielę od rana słonecznie i równie ciepło.

Na obu sobotnich dystansach w imprezie wzięło udział łącznie 285 osób z czego pozytywnie sklasyfikowanych zostało 209 osób (w Klasyku wystartowało 127 osób - ukończyło osób 78, zaś w Mini wystartowały 158 osoby, a ukończyło osób 131). W tym roku na obu tych dystansach wprowadzono po raz pierwszy kategorię samotnej jazdy - Solo.
W imprezie towarzyszącej zaś na niedzielnym dystansie Familijnym 100km wzięło udział 275 osób, z czego maraton ukończyło osób 240.
Treść rozszerzona
Trzecia edycja ultramaratonu szosowego przeprowadzanego w formie jazdy NON-STOP tym razem na trzech dystansach: Klasyk 510km (przewyższenie 7100m), Mini 330km (przewyższenie 4700m) i towarzyszący maraton Familijny 100km (przewyższenie 790m). W tym roku dystanse Klasyk i Mini były krótsze w stosunku do roku zeszłego, ale za to nastromienia były większe. Start dystansów ultra: tj.Klasyka i Mini następował w sobotę, a maraton Familijny przeprowadzony został w niedzielę.

Dla przypomnienia: wydarzenie to zainicjowane i zorganizowane zostało dwa lata temu przez trzech kolegów - kolarzy amatorów: Pawła Pieczkę, Sebastiana Dusika i Krystiana Juraszka jako uzupełnienie i niejako alternatywa do odbywającego się od kilku lat Śląskiego Maratonu Rowerowego.
Tour de Silesia organizowany jest przy współudziale innych sponsorów i podmiotów - w tym roku m.in. przez Miasto Rybnik, Gminę Godów i firmę BikeSystem z Rybnika i innych.

Podobnie jak w zeszłym roku tak i w tym trasa dystansów wiodła głównie przez Czechy, ale symbolicznie Słowacja tym razem też została zaliczona.
Trasy ultramaratonu standardowo nie oznaczone (zostały jedynie udostępnione mapy z zaznaczoną obowiązkową trasą przejazdu w postaci tracku GPS).
Na pokonanie obu dystansów ustanowione zostały limity czasowe: dla Klasyka 36 godzin, a dla Mini 24 godziny.

Tym razem areną zawodów była przede wszystkim mekka czeskich kolarzy mianowicie: Łysa Hora (Lysá Hora (1323mnpm) z kilkoma innymi - też niczego sobie i równie stromymi podjazdami. Na deser (175km) pozostawiona została przełęcz Pustevny (1010mnpm) z fajnymi serpentynami.

Trasy Mini i Klasyka były identyczne, aż do Świerklan czyli przez 310km, gdzie następowało rozdzielenie tras: trasa krótka kierowała się na południe w kierunku mety w Godowie, a w Klasyku do zaliczenia było jeszcze 200km i polskie Beskidy.
Podjazdy bardzo długie i niekiedy bardzo strome - zjazdy bajeczne i oczywiście bardzo widokowe.

Start zawodników następował w grupach 6-10 osobowych, w odstępach 5-minutowych. Najpierw od godz.7:30 startowali zawodnicy z dystansu Klasycznego, a później od godz.9 uczestnicy dystansu Mini. Na samym końcu każdego z nich zwyczajowo startowały tzw."Grupy Śmierci" tj. najlepsi zawodnicy z danego dystansu - lecz nie wiedzieć czemu ja też znalazłem się w tej grupie na dystansie Mini .

Ze względów organizacyjnych impreza została zorganizowana w formie rajdu i wszyscy zobowiązani byli jechać "po śladzie". Każdy zawodnik zaopatrzony został także w nadajnik GPS mający na celu kontrolę i monitoring jej uczestników.

Co do pogody to w sobotę od rana słonecznie, ciepło i zarazem wietrznie - jak dla mnie pogoda wymarzona. Temperatura dochodziła do ok.20°C. Potem w zależności od dystansu zawodnicy załapali się (lub nie?) na deszcz. Mnie deszcz dosięgnął już za Słowacją i przed podjazdem pod przełęcz Pustevne. Noc jasna i subiektywnie ciepła ok.8-10°C, księżyc w pełni do tego nad ranem lokalne mgły i zamglenia. W niedzielę od rana słonecznie i równie ciepło.

Na obu sobotnich dystansach w imprezie wzięło udział łącznie 285 osób z czego pozytywnie sklasyfikowanych zostało 209 osób (w Klasyku wystartowało 127 osób - ukończyło osób 78, zaś w Mini wystartowały 158 osoby, a ukończyło osób 131). W tym roku na obu tych dystansach wprowadzono po raz pierwszy kategorię samotnej jazdy - Solo.
W imprezie towarzyszącej zaś na niedzielnym dystansie Familijnym 100km wzięło udział 275 osób, z czego maraton ukończyło osób 240.

Mój czas 20:13:39, (czas samej jazdy ok.17,5 godz.), Open 86/131 [158], Open (bez Solo) 84/127 (dystans Mini 330km, ostatnia 21 grupa startowa godz.10:40 w sobotę, a meta rankiem o 7:56 w niedzielę.
Dwukrotnie już startowałem w tej imprezie na dystansie Klasycznym, tym razem jednak z uwagi na zeszłoroczną kontuzję podszedłem do startu zdroworozsądkowo i wybrałem dystans Mini.

Z wrażeń to złapałem gumę (z przodu) na zjeździe z Łysej Hory kilkaset metrów od szczytu. Poza tym dużą część trasy (głównie w nocy) spędziłem w towarzystwie lepszych ode mnie nawigatorów znanych mi z zeszłorocznego Pradziada mianowicie: Bożeny i Kornela. Poszedłem na łatwiznę, ale na swe usprawiedliwienie dodam, że podczas deszczu telefon mi się zawilgocił i moją nawigację ogólnie rzecz ujmując szlag trafił :D W zapasie miałem jeszcze 2 telefon, ale tu znowu wynikły problemy logistyczne związane z jego zamontowaniem na kierownicy.

Opisy do zdjęć widoczne po najechaniu nań myszką.